Trzeba mieć możliwość bycia sobą
Już na samym początku padło stwierdzenie, że aby praca nas nie wypalała, a dawała poczucie spełnienia, to przede wszystkim trzeba być sobą i realizować poprzez to, co robimy swoją pasję. Konieczność bycia w pracy kimś innym kosztuje nas wiele energii i niestety prowadzi właśnie do tego, że stopniowo się wypalamy.
Zrozumienie jest to o tyle istotne, że czasami możemy nawet nie zdawać sobie sprawy z tego, że wypalenie zawodowe jest problemem, który dotyka również nas. Możemy odczuwać już od jakiegoś czasu różnego rodzaju objawy, które takie jak choćby bóle głowy, brzucha czy po prostu brak energii tłumacząc je sobie jednak na przykład zwykłym przemęczeniem.
Dopiero po pewnym czasie zaczynami rozumieć, że są to tak naprawdę sygnały wysyłane przez nasz organizm, że coś jest nie tak i wcale nie chodzi w tym wypadku o zwykłe zmęczenie. Gdy zaczynamy się mierzyć z narastającym brakiem poczucia sensu i wpływu na to, co robimy i co dzieje się w organizacji to już znak, że dzieje się źle.
Słusznie zauważono, że rekruter musi być autentyczny w tym, co robi, bowiem działanie szablonowe zniechęca kandydatów. Rekrutacja powinna być rozmową, w której poznaje się drugiego człowieka, a nie odpytką na zasadzie pytanie i odpowiedź. Jednak trudno o tą naturalność, gdy nie pracujemy w zgodzie ze sobą.
Praca motywuje do rozwoju i słowo motywuje, jest tutaj kluczowe, gdyż właściwa organizacja powinna stwarzać optymalne warunki do tego, aby pracownik mógł się rozwijać krok po kroku w zgodzie z tym, co czuje. Firma musi więc zapewniać warunki, aby ludzie mogli być sobą. Kluczowe jest więc, aby nasze wartości były spójne z wartościami firmy i to tymi realnymi wartościami prezentowanymi poprzez określone działania organizacji, a nie tylko tym, co firma deklaruje.
Marka osobista – szansa czy zagrożenie dla firmy?
Jednak nadal są organizacje, gdzie jest z tym pewien problem i znalazło to potwierdzenie podczas dyskusji. W ramach rozmowy o wypaleniu i tym jak do tematu możliwości bycia sobą podchodzą organizacje, pojawiła się kwestia budowania marki osobistej. W końcu dla wielu rekruterek i rekruterów marka osobista jest czymś naturalnym i stanowi wręcz fundament pracy, pomagając w przyciągnięciu odpowiednich kandydatek i kandydatów.
Jednak nie każda firma jest gotowa, aby pracownik budował markę osobistą. Przykład takiej organizacji pojawił się właśnie podczas dyskusji, gdy jedna z uczestniczek wprost zaznaczyła, że firma blokuje jej wszelkie działania związane z budowaniem marki osobistej i działaniami rekrutacyjnymi prowadzonymi w oparciu o nią.
Jeśli firma ma poczucie własnej wartości, to nie traktuje marki osobistej pracownika jako zagrożenia a jako szansę. Myślenie, że skoro pracownik buduje własną markę osobistą, to pewnie z czasem odejdzie, bo zauważy go inna firma to tak naprawdę droga donikąd.
Rekruterów na rynku jest na tyle dużo, że marka osobista rekrutera jest naprawdę potężnym wyróżnikiem i atutem dla rekrutera w walce o najlepszych kandydatów. Kandydaci mogą inaczej reagować na oferty wysyłane im przez osobę, którą już kojarzą z mediów społecznościowych niż przez kogoś zupełnie dla nich anonimowego.
Rekruter jest na pierwszej linii frontu
Nie ulega wątpliwości, że gdy mówimy o rekrutacji, to rekruter jest tak naprawdę na pierwszej linii frontu. W końcu to osoba pracująca w obszarze rekrutacji musi się mierzyć z różnymi zarzutami ze strony kandydatów.
Czasami takie zarzuty bywają zasadne, bo rekruterom też zdarza się popełniać błędy w kontakcie z kandydatami, jednak prawda jest taka, że błędy zdarzają się każdemu z nas, a kluczowe jest, aby umieć wyciągać z nich wnioski. W końcu jak to mówią, błędów nie popełnia tylko ten, kto nic nie robi.
Problem jednak tkwi w tym, że bardzo często zarzuty, z jakimi muszą mierzyć się rekruterzy, dotyczą kwestii, które od rekrutera nie zależą. Pierwszym z brzegu przykładem może być choćby kwestia braku widełek, których niepodawanie nie jest przecież złośliwością ze strony rekruterów, a to oni są bardzo często atakowani właśnie o to, że nie chcą podać widełek wynagrodzenia na danym stanowisku.
Jak stwierdzono podczas dyskusji, problemem jest właśnie to, że kandydaci nie próbują się wczuć w rolę rekrutera i zrozumieć, że on sam musi działać w pewnych ramach, które i dla niego niekiedy są ograniczeniem.
Badanie “Rekruter IT w ogniu”
Podczas dyskusji prowadząca ją Kasia Krzyżanowska przywołała ciekawe dane, jakie zebrano przy okazji przygotowywania raportu Rekruter IT w ogniu:
Rekruterzy i rekruterki w wypełnianych w ramach badania ankietach zwracali uwagę na:
- Ciągłe nie
- Nepotyzm
- Brak widełek
- Nie ma od kogo się uczyć
- Bycie pomiędzy klientem a biznesem
jako główne problemy przyczyniające się do poczucia wypalenia. Ludziom zdecydowanie brakuje też docenienia i wysłuchania, a więc czegoś, co powinno być podstawą partnerskiej relacji zarówno w życiu codziennym, jak i w biznesie.
Istotną kwestią, na jaką zwracano uwagę, był też brak transparentności biznesu, co też buduje poczucie braku prawdziwie partnerskiej relacji. Już podczas jednej z wcześniejszych edycji ROCday poruszona była kwestia tego, że rekruterzy w niektórych organizacjach mają poczucie, że czasami są tylko dostawcami dla biznesu, dostarczając konkretną usługę.
Czasami brakuje zwykłej rozmowy
Smutnym wnioskiem jest to, że wiele złego w organizacjach wynika też często z niedomówień. W przypadku wielu problemów sama rozmowa nie wystarczy, ale czasami ludzie nie potrafią czy nie chcą ze sobą konstruktywnie porozmawiać, pozostawiając na chwilę emocje na boku. Nawet jeśli jedna ze stron wykazuje w tej kwestii inicjatywę, to niestety pozostaje to bez reakcji.
Warto iść i rozmawiać, bo wiele kwestii wynika z niedomówień i faktem jest, że ta próba rozmowy może się skończyć mówiąc kolokwialnie “zderzeniem ze ścianą” obojętności. Jeśli jednak widzimy, że nawet próby konstruktywnej rozmowy nic nie dają, a my jesteśmy na prawdziwej równi pochyłej, staczając się w otchłań wypalenia to znak, że pora poszukać innej pracy chcąc zadbać o swoje zdrowie psychiczne.